- Najzupełniej - Dumbledore uśmiechnął się beztrosko. - To będzie jak Turniej Trójmagiczny, tylko zadania będą całkowicie inaczej skonstruowane. Pozwolimy młodzieży działać w dowolnie dobranych grupach. Pomyślcie, jak nasza młodzież wspaniale się zintegruje i zacieśni więzi!
Snape chrząknął znacząco, a McGonagall obdarzyła go pytającym spojrzeniem, zupełnie nie rozumiejąc reakcji opiekuna Ślizgonów.
- Rozumiem, że lekcje będą się odbywały normalnie? - Z odległego końca stołu dotarł głos profesora Flitwicka, któremu plan dyrektora wydawał się całkiem ciekawy.
- Tak, tak... Uczniowie po lekcjach będą musieli przygotowywać się do zadań, aby na koniec zaprezentować efekty współpracy przed wszystkimi trzema szkołami. Jednak do prezentacji dopuścimy tylko najlepszych, wybranych wcześniej przez nas. Powinniśmy pozwolić się wykazać wszystkim, którzy chcą. Końcowy termin pierwszego zadania przypada na pierwszy tydzień października, kolejnego na początek listopada. Tym sposobem oficjalną międzyszkolną uroczystość zakończymy w grudniu i podsumujemy, jak w przypadku wcześniejszych Turniejów Trójmagicznych, balem - dyrektor jeszcze raz powtórzył plan akcji i wstał z miejsca, poprawiając okulary. - Chyba zbliża się pora rozpoczęcia roku szkolnego.
***
Wielka Sala powoli pustoszała, jednak Draco Malfoy dalej siedział na swoim miejscu z głową pełną wzajemnie przepychających się i poszturchujących pomysłów. Nie wiedział nawet, co sądzić o tym całym wymyśle starego Dropsa. Konkurencja, którą było zaśpiewanie nie-czarodziejskiej (tak, to brzmiało dużo lepiej niż "mugolskiej") piosenki całkowicie go nie interesowała. Malfoyowie byli idealni - to fakt. Mimo wszystko nie czuł potrzeby publicznego ujawniania swojego kruszącego szkło i wywołującego mdlenie płci przeciwnej tenoru. Jeszcze nie teraz. Projekt o mugolach też uważał za idiotyzm. Jednak tym, co wywołało przyśpieszone bicie serca u blondyna było przedstawienie, a konkretniej pisanie scenariuszu i rola reżysera. Tak, Malfoy był niezaprzeczalnie drugim Szekspirem, który niedługo prześcignie mistrza. Wystarczy, że tylko zbierze grono aktorek bądź aktorów, którzy zgodzą się wziąć udział w jego przedsięwzięciu, jednak czuł, że nie będzie miał z tym problemu. Cieszył się, że dyrektor zostawił uczniom wolną rękę w kwestii tematyki i aranżacji występu. Wstał z miejsca, szybko dopijając herbatę i skierował się w stronę dormitorium Ślizgonów, zabierając ze sobą książkę, którą wyjął z kufra w celu wybrania tematu przyszłego dzieła.
- Uważaj, jak chodzisz! - tuż zza zakrętu wpadł na Draco Harry i zgromił swojego wroga spojrzeniem.
- Chyba już czas wymienić szkła w okularach, Potter, stajesz się niebezpieczny dla otoczenia przez swoją ślepotę - odparował Draco i wsunął trzymaną lekturę pod bok szaty, aby uniemożliwić Złotemu Chłopcu i spółce przejrzeniu jego, tym razem znowu nie aż tak niecnych, zamiarów. Widocznie zrobił to jednak niedostatecznie szybko.
- Malfoy, czemu czytasz Baśnie Barda Beedle'a? - podejrzliwie zapytała Hermiona, wyciągając ze swojej torby identyczny egzemplarz książki i zastanawiając się, czemu Smok dopiero teraz, dwa lata przed osiągnięciem pełnoletności, je czyta. Bądź co bądź stanowiły one lekturę mądrą, ale dziecięcą.
- Bo mam taką ochotę. Jednak ta ochota właśnie mi przeszła, skoro ty też je masz. - Chłopak wzruszył ramionami. - Chociaż możemy na przykład zacząć się aktywnie integrować... - zacytował Dumbledora i uniósł zalotnie brwi.
Ron mrugnął parę razy, aby sprawdzić, czy na pewno się nie przesłyszał.
- Nie, Weasley, nie chodziło mi o to, o czym myślisz. Chciałem zaoferować szlamie rolę skaczącego garnka w moim przedstawieniu, ale być może ty byś się lepiej nadawał.
Hermiona przewróciła oczami ze zirytowania, co nie uszło uwadze Draco. Jego podpodpodświadomość przyznała, że dziewczyna wyglądała całkiem uroczo.
- Chodźmy już. - Harry chwycił za rękawy szat Rona i Hermiony. - Dobranoc, Malfoy.
- Karaluchy pod poduchy - chłopak odpowiedział z udawaną czułością i ruszył w obranym wcześniej kierunku, wyobrażając sobie na przemian Granger i rudzielca skaczących na mosiężnej nodze, wymiotujących ślimakami i całych w brodawkach. Uśmiechnął się sam do siebie, kiedy doszedł do wniosku, że Ron Weasley nie wymagałby żadnej charakteryzacji do tej roli.
Hermiona była wniebowzięta pomysłem dyrektora. W końcu wymyślił coś, gdzie nie będą musieli narażać swojego życia ani rezygnować z nauki bieżącego materiału. Jednak ani Ron, ani Harry nie wydawali się podziwiać jej entuzjazmu.
- Wiecie, trzeba znaleźć ekipę i wymyślić przedstawienie. No i oczywiście, jak już będziemy mieli scenariusz, zająć się podziałem ról, scenografią, muzyką, charakteryzacją, układami choreograficznymi, organizacją rekwizytów...
- Jeśli w ogóle zamierzamy brać w tym udział... - wtrącił sceptycznie Harry, który nie zamierzał tracić czasu, podczas gdy Voldemort cały czas czyhał na życie jego i innych niewinnych ludzi. Tak, on się nie będzie bawił w tego typu projekty, kiedy właśnie musi ratować świat.
- Naprawdę uważasz, Hermiona, że mamy szanse? - zapytał Weasley, będąc podobnego zdania, co jego przyjaciel.
- Och, oczywiście, że mamy. Jeśli jednak nie chcecie, zajmę się tym sama - wzruszyła ramionami i stanęła przed wejściem do dormitorium Gryffindoru. - Chochliki kornwalijskie.
Przed zaśnięciem dziewczyna rozważała temat jej przedstawienia. Nie ulegało wątpliwościom, że scenariusz napisze sama i sama przydzieli role. Jedyny problem mogło dla niej stanowić znalezienie uczniów chętnych do współpracy. Niestety, sama nie da rady zrobić wszystkiego. Westchnęła, wyobrażając sobie tłumy nastolatek, przepychające się o dostanie roli w sztuce Malfoya, który wśród większości przedstawicielek płci żeńskiej w Hogwarcie uchodził za ideał. Nie rozumiała tej fascynacji ślizgońskim blondynem, jednak skrycie też chciała być tak poważana i popularna. Dziewczyna przewróciła się na drugi bok i zapadła w sen, nie kończąc swoich rozmyślań.
Następny dzień zadziwił wszystkich. Na korytarzach i w dormitoriach wisiało pełno magicznych plakatów, zachęcających do dołączenia do grup teatralnych. "Magiczni aktorzy Luny Lovegood", "Syczące Sztuki", "Mistrzowie Cho" i "Prawie Jak Wile"... Afisze nawzajem się przekrzykiwały, zmieniały kolory i hasła reklamowe. Dumbledore westchnął cicho, "A mieli po prostu wystawić Czerwonego Kapturka". Wszyscy wydawali się oszołomieni nagłą zmianą wystroju zamku, jednak nie Draco Malfoy. Po nałożeniu żelu z nowej linii Magic Blonde ®, chłopak stwierdził, że jest całkowicie gotowy do wyjścia. Jeszcze tylko raz spojrzy w lustro... Ach tak, mimo wszystko musi założyć ubranie. W końcu będąc w samych bokserkach zostałby brutalnie wykorzystany i sponiewierany przez krwiożercze fanki. Miał własny plan dotyczący reklamy swojej grupy teatralnej, dzięki której zdoła dotrzeć do uczniów lepiej, niż wszyscy inni reżyserowie. Wyszedł pewnie na korytarz, odnajdując w zbiorowisku młodych czarodziejów swojego
- Jak dobrze, że cię widzę, Blaise. Nie miałbyś może ochoty dołączyć do mojej grupy teatralnej The Globe? Szukam ciekawych osób - Draco uśmiechnął się chytrze, mówiąc na tyle głośno, aby słyszała go większość osób. Hermiona, poddając się w odnajdywaniu na korytarzu przyjaciół, podskoczyła i obróciła się w stronę, z której doszła do niej nazwa słynnego teatru wystawiającego w siedemnastym wieku premiery sztuk Szekspira. Nie przeczuwała, jakie fatalne będzie to niosło za sobą skutki.
- O, wydaje mi się, że właśnie ci kogoś znalazłem - Blaise odwzajemnił wcześniejszy uśmiech Smoka i spojrzał z udawaną dumą na Granger. Po popisowym półobrocie znalazła się tuż przed nim, nie wiadomo, kto był bardziej zdziwiony.
- Ja usłyszałam po prostu, jak ktoś mówił o The Globe. Myślałam, że będzie to ktoś mądry.
- W takim razie dobrze trafiłaś, elita i przyszłość Hogwartu właśnie przed tobą stoją, Granger. Naprawdę jesteś zainteresowana Szekspirem? - Reakcja dziewczyny na tyle zainteresowała Draco, że szczerze wyraził swoją radość i zdumienie, rezygnując z wcześniejszego ironicznego tonu. W końcu ktoś, kto umie docenić prawdziwą sztukę!
- Tak, jednak to chyba w tej chwili nie ma znaczenia.
- Oczywiście, że ma! - Do rozmowy z powrotem dołączył się drugi Ślizgon. - Jako manager The Globe nadaję ci funkcję... "Groupie? Prywatnej pokojówki? Zajączka? Cheerleaderki?" W głowie chłopaka pojawiło się tyle różnych funkcji, że nie wiedział, którą nadać Gryfonce.
- Aktorki i projektantki kostiumów - dokończył Malfoy. Nie wiedział, po co wybrał Hermionę do swojego zespołu. Czuł jednak, że może mu się przydać ktoś używający mózgu. Oczywiście oprócz niego. - Liczę jednak na jakieś plisowane mini, dekolty i pompony. Wtedy możemy względnie rozważyć zmianę twojej roli ze skaczącego garnka na bambosza.
Harry wyskoczył z łóżka jak opętany. Dopiero po paru głębokich wdechach uświadomił sobie, że to musiał być sen. Voldemort nigdy w życiu by nie wpadł na pomysł atakowania chłopaka pod prysznicem. (Co, bądź co bądź, nie byłoby takie głupie. Czarodzieje przecież nie zabierali ze sobą różdżek pod prysznic. Oczywiście, tych różdżek do rzucania zaklęć). Brunet powtórzył w myślach, że w Hogwarcie nic nie ma prawa mu zagrażać, kiedy właśnie...
- AAAAAA! Po drugiej stronie pokoju niewyraźnie ujrzał chłopak dementora. Po wydaniu walecznego okrzyku natychmiast skoczył na łóżko, aby wyciągnąć różdżkę, schowaną pod poduszką.
-Harryyyyy. - Pościel pod nogami Pottera zaczęła się nagle poruszać i przemawiać głosem młodego, zaspanego Weasleya. - Mógłbyś ze mnie zejść? Nieswojo się czuję.
Chłopak czerwony z nadmiaru emocji jeszcze szybciej zeskoczył z łóżka i znalazł się bezbronny na środku sypialni, naprzeciwko Neville'a, który badawczo mu się przyglądał.
- Gdzie on jest? - zapytał Złoty Chłopiec, nerwowo rozglądając się dookoła. Zerkały na niego zaspane twarze pozostałych Gryfonów, przyzwyczajonych do jego dziwnych zachowań.
- Szukasz Rona? - Longbottom uniósł brwi. - Przecież przed chwilą byłeś u niego w łóżku.
Z całego pokoju do uszu Harrego doszły stłumione chichoty. Chłopak pokręcił głową z rezygnacją. W zamku czyhają na niego dementorzy, a Gryfoni śmieją się z dwuznaczności sytuacji. Całkowity brak powagi.
- Nikogo tutaj nie było, odkąd wstałem. Kiedy poderwałeś się z łóżka byłem akurat w trakcie zakładania szaty. Już mi coraz lepiej idzie - zapewnił Neville, a Potter odetchnął z ulgą. Tak, bez okularów łatwo pomylić zaplątanego w ubrania Longbottoma z tym magicznym stworzeniem.
- Ron, dołączysz do mnie w Wielkiej Sali? Idę na śniadanie, nie zasnę już i tak.
- Zaczerwieniony, obrzucił przyjaciela leżącego w splątanej pościeli, krytycznym spojrzeniem.
- Pewnie. Lekcje zaczynamy dopiero po południu, tak?
- Tak. Obrona przed czarną magią z Puchonami.
Nie rozgrzewaj pieca dla wroga twego tak bardzo, byś sam siebie nie osmalił przy tym.
Harry zjadł w pośpiechu śniadanie, będąc jedynym Gryfonem na sali. Niektórzy, jak Hermiona, byli pewnie w bibliotece, a niektórzy jeszcze spali. Nie ominęły go oczywiście reklamy wszystkich możliwych grup teatralnych. Nie sądził, że pomysł Dumbledore'a spotka się z takim dużym odzewem, jednak widocznie pięćset galeonów i sława były wystarczającą zachętą.
- Hej, Harry. - Obok chłopaka nieśmiało usiadła Luna, nakładając na talerz szynkę z miodem i sałatą.
- Cześć, Luna. Co słychać? - zapytał niepewnie.
- To co zawsze, pokłóciłeś się z Hermioną?
Chłopak spojrzał na dziewczynę badawczo. - Nie, dlaczego pytasz?
- Jest właśnie na korytarzu i rozmawia z Malfoyem i Zabinim. Szkoda, że nie chcą dołączyć do mojej grupy teatralnej...
Harry wstał gwałtownie i ruszył w stronę korytarza, ignorując dalszą wypowiedź Pomyluny. Musi obronić swoją przyjaciółkę przed wrogami z Domu Węża. Hermiona na pewno była w tarapatach.
- Och, kogo moje oczy widzą, czy to Uratuję-Świat-Jeszcze-Przed-Podwieczorkem-Potter? - Draco uśmiechnął się szyderczo w stronę chłopaka, który podbiegł do niego z wściekłością. - Chcesz dołączyć do grona moich przyjaciół?
Smok otoczył jednym ramieniem Zabiniego, a drugim Hermionę. Ich reakcje były zbliżone do siebie, jednak dziewczyna odskoczyła z rumieńcem na twarzy. (Co ci Gryfoni dzisiaj tacy wstydliwi?) - Ja nie jestem w żadnym gronie przyjaciół. Od grupy fanów Szekspira do grupy przyjaciół jest daleka droga, szczególnie dla ciebie, Malfoy.
- Och, to zależy z której strony patrzeć.
Dziewczyna zignorowała tą uwagę i kontynuowała:
- Mimo wszystko wydaje mi się, że możemy zawrzeć umowę. - Na tę wypowiedź Draco parsknął śmiechem, zginając się wpół. "Nie zawieramy żadnych umów, paktów, przymierzy" było drugim zdaniem po "Jesteśmy obłędnie przystojni i inteligentni i umiemy to wykorzystać", które usłyszał po narodzinach. No, i jeszcze kilkadziesiąt razy później. - Czterech Gryfonów i czterech Ślizgonów w twoim The Globe. - Ostatnie słowa Granger wypowiedziała z przesadnym akcentem.
- Umowa stoi.
Harry i Hermiona unieśli brwi ze zdumienia, zdziwieni reakcją Malfoya. Nie sądzili, że zgodzi się na, jakkolwiek by nie mówić, współpracę. Blaise nie okazał żadnych emocji, jednak podzielał zdanie Gryfonów. Cóż, może jego towarzysz miał dzisiaj dzień łaski dla poddanych.
- My bierzemy Harry'ego, Ginny i Rona.
- Ja wybieram Siebie - Draco uśmiechnął się ironicznie. - Zabiniego, Parkinson i Notta. Spotykamy się jutro po lekcjach, aby ustalić szczegóły i podział ról. Witam w The Globe, Gryfoni.
Hermiona pokręciła z lekceważeniem głową i westchnęła. Nie chciała wiecznie być skłócona z Domem Węża, więc dlatego zaproponowała ten podział, który teoretycznie był sprawiedliwy, ale... Tylko teoretycznie. Jedynym plusem było to, że miała przy sobie swoich przyjaciół. I jeszcze okazało się, że Malfoy też czyta Szekspira.
- Malfoy? - podeszła do blondyna, kiedy pozostali uczniowie zaczęli rozchodzić się na lekcje.
- Tak? Na dzisiaj już jestem umówiony z jakąś Krukonką, ale możesz trafić na listę rezerwową. Dziewczyna przewróciła oczami. - Wiesz już, co będziemy wystawiać? Myślę, że "Sen nocy letniej" mógłby się spodobać.
- Hermiono. - Chłopak zawiesił głos, kiedy zorientował się, że użył imienia dziewczyny. - Co powiedziałby mój ojciec, kiedy dowiedziałby się, że przedstawiałem sztukę jakiegoś mugola? Już i tak sam pomysł dyrektora jest dla niego idiotyczny.
- A będzie miał o tobie lepsze zdanie, kiedy wystawisz baśń dla czarodziejskich dzieci?
- To zależy od sposobu, w jaki to przedstawimy - Draco mrugnął do niej porozumiewawczo - Lampart nie może zmienić swoich plam.
Cytaty autorstwa Szekspira, za pomoc dziękuję Mad.