poniedziałek, 14 marca 2016

"Expecto Shakespearum" rozdział II

Malfoy uroczo mamrotał przez sen przepis na eliksir wspomagający wzrost włosów i zwiększający ich objętość, nie przeczuwając, że tuż obok niego rozgrywała się filozoficzna dyskusja umysłów stulecia. Jej skutki miał zaraz odczuć na sobie.
-Crabbe, myślisz, że to jest dobry pomysł?
-Hmmm.- Pomruk, wskazujący intensywne przetwarzanie informacji, wydobył się od drugiego członka rozmowy.- Pora coś zmienić.
Goyle przytaknął, postanawiając od tego semestru wziąć się w garść. Koniec z usługiwaniem Malfoyowi. Koniec z głupimi żarcikami i obżarstwem. Obrócił się w stronę leżącego na sąsiednim łóżku blondyna i chrząknął głośno, starając się go obudzić.
-Czego chcesz?- Warknął Draco, zdenerwowany tym, że ktoś zakłóca jego sen i podniósł się wolno z łóżka.- Crabbe i Goyle. Nie wiecie, że im człowiek dłużej śpi, tym większa szansa na wzrost jego inteligencji? Spaliście kiedyś?
Dwaj Ślizgoni spojrzeli po sobie, zastanawiając się, czy podjęli dobrą decyzję.
-Chcemy ci coś powiedzieć, Malfoy.
-Och, użyliście trzech sit Sokratesa mam nadzieję?
Crabbe i Goyle przyzwyczajeni  do dziwnych pomysłów chłopaka postanowili kontynuować. Ostatnio mówił coś o rzucaniu talerzami, więc może dzisiaj zdecydował się na bezpieczniejszą wersję w postaci sitek. Jako pierwszy mowę odzyskał Goyle.
-Odchodzimy.
Reakcja Draco była całkowicie inna, niż sobie wyobrażali. Blondyn zaniósł się gromkim śmiechem, zginając się w pół. Reszta Ślizgonów, będąca jeszcze w łóżkach obrzuciła go krytycznym spojrzeniem. Nagle spoważniał i spokojnie odpowiedział:
-Nigdzie nie odchodzicie dopóki wam nie pozwolę.- Z udawaną troską w głosie kontynuował.- Zgubicie się w łazience, nie wspominając o Wielkiej Sali.
-A własnie, że nie. Postanowiliśmy dołączyć do Czarujących Na Scenie, trupy Dafne Greengrass.
Towarzysz Goyle'a wyraźnie się uśmiechnął na dźwięk słowa "trupy". Może ten pomysł nie był taki zły.
 Draco poderwał się z łóżka, jak trafiony piorunem i doskoczył do swojego kufra z ubraniami. Cholera. Cholera. Cholera. Całkowicie zapomniał o próbie The Globe, która miała się odbyć wcześnie rano przed zajęciami. Miał pięć minut na wybranie szaty,umycie się, ubranie, ogolenie, wybranie żelu do włosów, ułożenie ich, wybranie wody toaletowej ...
-Idźcie do diabła.


Hermiona wstała wcześniej niż zwykle. O ósmej była zaplanowana pierwsza próba, a raczej spotkanie organizacyjne, grupy teatralnej Malfoya. Musiała pół godziny wcześniej być już na śniadaniu i zdążyć powtórzyć materiał na eliksiry i transmutację. Na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem i zdążyła przypomnieć sobie wymagany na dzisiaj materiał. Spięła włosy w puszysty kucyk i zapukała do dormitorium Gryfonów, postanawiając odwiedzić przyjaciół i razem z nimi udać się do lochów, gdzie zamierzali spotkać się ze Ślizgonami. Ginny poinformowała ją wczoraj wieczorem, że nie będzie jej na próbie, już na początku roku szkolnego musiała przygotować ogromny materiał na Eliksiry. Drzwi uchyliły się i wychyliła się za nich ruda głowa Rona.
-Hej. Ja już jestem gotowy, tylko Harry szuka okularów...
Gryfonka przewróciła oczami i westchnęła. Do jej uszu dotarł dźwięk obijania się o meble oraz kilka niecenzuralnych wyrazów. Na szczęście po chwili obok Weasleya ukazał się Złoty Chłopiec, zadowolony i z okrągłymi okularami na nosie. Hermiona zerknęła na zegarek i nie czekając na chłopaków ruszyła schodami w dół.
-Hermiona, chyba nie ma sensu śpieszyć się aż tak na spotkanie z Malfoyem.-Odpowiedział zdziwiony pośpiechem Harry.-Nic mu się nie stanie, jak na nas chwilę zaczeka.
Dziewczyna wzruszyła ramionami:
-Jemu nie, ale nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy się do kogokolwiek i na cokolwiek spóźniać. Lepiej być o trzy godziny za wcześnie niż o minutę za późno.- Zakończyła mądrym tonem, dopiero po chwili orientując się, że cytuje pisarza, który od ostatnich dni kojarzył jej się jedynie z blondwłosym Ślizgonem. "Niech go szlag trafi. W końcu nie ma monopolu na czytanie i cytowanie utalentowanego, mugolskiego artysty."
Trójka przyjaciół weszła do opustoszałej, zimnej sali, w której mogli do woli ćwiczyć zdolności aktorskie. Podobno Malfoy miał pozwolenie Snape'a na korzystanie z niej. Hermiona rozejrzała się dookoła i podeszła do czegoś przypominającego stolik bądź ławę, wyjmując z magicznej torebki grubą teczkę.
-Widzę, że nasza Sowa przyszła jak zwykle przygotowana na zajęcia?- Tuż za dziewczyną pojawił się nagle Zabini.
-Nie widzę sensu w marnowaniu czasu poprzez sterczenie i nicnierobienie bądź planowanie podstaw. Zrobiłam to w wolnej chwili.- Gryfonka wzruszyła ramionami. Razem z Blaisem przyszła również Pansy, która wolała zająć się oglądaniem własnych paznokci. Brakowało "tylko" pomysłodawcy i organizatora przedsięwzięcia, Dracona.- Czy Malfoy uraczy nas dzisiaj swoją obecnością?
-Tego nie przepowiedzą nawet najwięksi czarodzieje.
-Hermiona, znasz go przecież. Pewnie pojawi się za dwie godziny i będzie miał do nas wszystkich pretensje.- Do rozmowy włączył się Harry.
-Tak.- Westchnęła dziewczyna. Nie była jednak pewna, czy na pewno zna Ślizgona. ostatnio zachowywał się co najmniej podejrzanie, przecząc wykreowanemu przez siebie samego wcześniej obrazowi Draco-Seksownego-Merlina-Malfoya. Nie miała jednak ochoty dyskutować z kimkolwiek na temat kogoś takiego, jak on.- Masz rację. W takim razie pozwolę sobie zacząć samemu, bez niego.
Ron wytrzeszczył oczy, a Zabini sarkastycznie prychnął. Nawet Pansy oderwała się na chwilę od swojego pracochłonnego zajęcia (decydując się na paznokcie w kolorze ombre akwamaryna przechodząca w indygo). Hermiona stanowczo kontynuowała dalej:
-Pierwsze, co musicie zrobić, to zapoznać się wstępnie ze sztuką, którą będziemy wystawiać. "Hamlet" William Shakespeare. Nie, Pansy, nie będę od ciebie wymagać pisowni imienia i nazwiska autora. Chociaż warto by było je znać.- Gryfonka z niesmakiem popatrzyła na Ślizgonkę.-W razie wyjątku mogę pożyczyć komuś mój egzemplarz dramatu.
W wejściu do sali pojawił się niespodziewanie Nott i wymamrotał coś, co przypominało "cześć". Nie był on ważniejszy jednak ani od paznokci Pansy, ratowania świata Pottera, jedzenia Rona i Szekspira Hermiony, więc pozostał prawie niezauważony.


Draco biegł korytarzem na miejsce spotkania, dziękując Merlinowi za jedną jedyną książkę z zaklęciami, której używał praktycznie codziennie- "Zaklęcia poprawiające wygląd u czarodziejów płci męskiej". Przystanął na chwilę, kiedy do jego uszu dotarły dziwne piski pochodzenia ludzkiego. Wzruszył ramionami i ruszył zaciekawiony w głąb lochów, ze zdumieniem odkrywając, że obiektem piszcząco-warczącym była Parkinson. Niestety tyle razy słyszał jej charakterystyczny głos, że potrafił teraz rozpoznać go bez problemu. Do kłótni dołączył jednak ktoś jeszcze, również przedstawicielka Płci-I-Tak-Brzydszej-Niż-On.
-Ile razy mam ci tłumaczyć, że i tak będziesz grała Ofelię?! To, że ty masz ją za wariatkę...
-Nie będę jakąś głupią, zwariowaną, chorą psychicznie, ohydną, upośledzoną mugolką!!
-W przeciwieństwie do ciebie jest na pewno inteligentna.-Hermiona wzięła głęboki oddech, aby się uspokoić. Co ta Ślizgonka sobie myślała!
-Już prędzej zagram Ge-ge-ger...-Pansy dzięki skłonnościom do jąkania się w stresujących sytuacjach nie było dane dokończyć samodzielnie jednej z niewielu w ostatnim czasie myśli.
-Gertrudę.-Malfoy pogardliwie prychnął, wchodząc do sali i zmierzył początkujących aktorów wzrokiem.- To dobrze, że w tej kwestii się z tobą zgadzam, Pansy. Zostajesz Gertrudą, a w roli Ofelii zagra Granger.
W sali, w której dosłownie przed chwilą było głośniej niż na meczu Quiddicha, zaległa cisza. Harry i Ron wymienili tylko porozumiewawcze spojrzenia, zastanawiając się, co też tym razem wymyśli Ślizgon. Hermiona otwarła buzię, aby głośno zaprotestować...
-Dziękuję mojej najwierniejszej asystentce za idealne poprowadzenie próby. Nie wiem co bym zrobił bez ciebie.-Draco posłał ironicznego całusa w kierunku Gryfonki.-Szkoda tylko, że wybrałaś przedstawienie bez mojej zgody i wbrew temu, co ostatnio ustalaliśmy.
-Myślałam, że masz świadomość, jak świetną sztuką jest Hamlet.-Hermiona postanowiła ogryźć się Malfoyowi tym samym sposobem.- Ale widocznie wszyscy Ślizgoni nie umieją docenić tego, co jest naprawdę dobre.
-Dobra, to ty możesz być w transmutacji. Albo w łóżku Weasley'a. Szekspir jest genialny.
Ron zaczerwienił się, upodobniając się do dyni w ogródku Hagrida, a dziewczyna obrzuciła wroga nienawistnym spojrzeniem. Nie sądziła, że nawet przedstawiciele Domu Węża interesują się plotkami na temat jej domniemanego związku z Gryfonem, który nigdy nie miał miejsca.
-Możecie swoje romantyczne dyskusje zostawić na wieczór? Chciałbym wiedzieć, czy w tym przedstawieniu kogoś zabijam, bo to może być ciekawe.-Do rozmowy włączył się Blaise, całkiem zainteresowany funkcjonowaniem The Globe. Nott podniósł wzrok z zaciekawieniem.
-Z tego co widzę, role damskie mamy już obsadzone. Sprawa przedstawia się więc następująco: Zabini będzie Klaudiuszem, a ty,Nott zagrasz Poloniusza. Naprawdę pasujesz mi do tej roli. Ron, ty moja marchewkowa sklątko tylnowybuchowa, będziesz Królem Hamletem i Horacym. Pogodzisz te dwie role na pewno, nie będzie to trudne nawet dla ciebie. Twoja siostrzyczka zostaje Laertesem. Możesz jej to przekazać, jak jej się nie podoba, to niech szuka szczęścia gdzie indziej. Role Francisko i Bernardo też pozostawiam wam. Postaci drugoplanowe rozdzielimy w trakcie pracy. Ach, Potter...-Draco zawiesił głos, analizując wnikliwie możliwości.- zagrasz Rozenkranca i Gildensterna. Co dwie głowy to nie Potter, prawda?
Hermiona, która jako jedyna w gronie przyszłych aktorów znała treść sztuki, wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Tylko dla niej żart Ślizgona był zrozumiały.
-Chyba nie ulega wątpliwościom, że głównego bohatera dramatu gram ja. Zgadzacie się na to jednomyślnie.-Malfoy kontynuował.-Granger, od kiedy śmiejesz się z żartów wroga?
-Od kiedy są one na moim poziomie.-Dziewczyna szybko spoważniała i uśmiechnęła się do Gryfonów, aby chociaż częściowo ich wesprzeć. Sytuacja wymuszonej współpracy z dotychczasowym wrogiem nie była dla nich łatwa.
-Mimo wszystko muszę rozdzielić pomiędzy was jeszcze pozostałe funkcje...
-Już to zrobiłam przed twoim wejściem smoka, Malfoy.- Hermiona przewróciła oczami, a Nott pokiwał z powątpiewaniem głową, przypominając sobie, jak "ważną i odpowiedzialną" pracę otrzymał. Miał dbać o morale aktorów i pilnować terminów. Cóż, brzmiało przynajmniej profesjonalnie, jak wszystko, co powiedziała Gryfonka. Harry postanowił wesprzeć koleżankę z domu:
-Ja organizuję muzykę, Ron- ośmietlenie, Pansy- kostiumy, Nott zajmuje się yyy... makijażem...-  chłopak poczuł, że się gubi i niestety misja ratowania świata zakończyła się niepowodzeniem. I ściągnięciem na siebie rozbawionych spojrzeń Ślizgonów i zezłoszczonej Hermiony.
-Och, aura Granger i zmiana jej pola informuje mnie, że Potter tym razem nie zaliczył misji. Ktoś mógłby mi przybliżyć wasz plan?
Wypowiedź Ślizgona jeszcze bardziej zdenerwowała Gryfonkę i uświadomiła, że współpraca między domami może stać się naprawdę niemożliwa.
-Myślałam, że nasz plan i O-Wspaniały-Plan-Malfoya są takie same, skoro mamy cokolwiek osiągnąć. Ale cóż, widocznie wolisz dalej bawić się w dziecięce dogryzanie sobie, zamiast chociaż na chwilę powstrzymać swoją niechęć do podludzi, jakimi są Gryfoni.-Dziewczyna powiedziała zgryźliwie.
-Burzowłosy skarbie, wiesz, co jest potrzebne do udanej współpracy? Zaufanie. W tej chwili nie macie go ani wy do mnie, ani, Merlinowi dzięki, ja do was. Musimy zbudować nasze relacje, kropla do kropli, ziarnko do ziarnka. Nie wystarczy po prostu chcieć.
Ron nie wytrzymał dłużej i wybuchnął śmiechem. To samo zrobiłaby prawdopodobnie Gryfonka, gdyby nie dostrzegła, co być może chciał przekazać ironiczny Draco Coelho.
-Dobrze wiesz, Malfoy, że to jest koło zamknięte. Któraś ze stron musi najzwyczajniej odpuścić, inaczej będziemy w tym tkwić przez cały czas.
Chłopak obrzucił Hermionę badawczym spojrzeniem- w końcu powiedziała coś, z czym w 101% się zgadzał. Harry powinien przestać non stop być bohaterem i udawać ósmy cud świata. Ron powinien zacząć myśleć. Hermiona... Draco przyjrzał się jej dokładniej i ze strachem zauważył, że nie wie, co jej zarzucić. Oczywiście, kiedy się kłócili, miał tych pomysłów pełno, jednak nigdy to nie były konkrety. Hermionie łaskawie pozwoli zostać Hermioną.



Bóg go stworzył, więc po­winien uchodzić za człowieka.


-Kochany Hamlecie,
Zrzuć tę ponurą barwę i przyjaźnie
Wypogodzonym okiem spójrz na panie;
Przestań powieki i usta spuszczać
W ziemię, o drugim ojcu rozmyślając....


-Parkinson, albo nauczysz się czytać, albo pożegnasz się z posadą aktorki u mnie.- Chłopak zacisnął usta, nie wiedząc, czy ma się śmiać czy płakać. Nie przewidział, że przeczytanie dramatu z podziałem na role będzie szło tak dramatycznie. - Też mam tekst przed oczami i widzę, jak go zmieniasz. Powinno być: Wypogodzonym okiem spójrz na Danię ekhem,ekhem, przestać powieki ustawicznie spuszczać, o drogim ojcu... Skąd ci się wziął ten drugi ojciec?!
- No bo kiedy bierzesz ślub to, tak jakby, zyskujesz drugiego ojca, prawda?- Pansy zatrzepotała rzęsami i stanęła w "naturalnej" pozycji modelki. Harry natychmiast podskoczył- właśnie uświadomił sobie znaczenie nazwiska Ślizgonki. W wakacje tłumaczyła mu to Hermiona, miało to jakiś związek z dziwnymi, niekontrolowanymi ruchami... 
-Czytaj dalej. 
-Co żyje, musi umrzeć; dziś tu gości,
A jutro w progi przechodzi wieczności;
To pospolita rzecz.

Draco uśmiechnął się narcystycznie, wiedząc, że już za chwilę będzie mógł przeczytać swój kawałek. Uwielbiał, kiedy inni go podziwiali. Nawet Granger patrzyła całkiem niegroźnie. 





Nie pisało mi się łatwo tego rozdziału, stąd też czas tworzenia był tak długi. Obiecuję jednak, że z następnym pójdzie mi dużo szybciej! :) Korzystam z tłumaczenia J. Paszkowskiego. Nie ukrywam, że chciałabym użyć tekstu Barańczaka, jednak w wersji mobilnej nim nie dysponuję.



czwartek, 4 lutego 2016

"Expecto Shakespearum" rozdział I

- Albusie, jesteś przekonany co do swojego pomysłu? - zapytała z wątpliwościami McGonagall, zerkając niepewnie na pozostałych nauczycieli. Dla większości grona pedagogicznego Hogwartu dyrektor był autorytetem, jednak jego niektóre decyzje wprawiały wszystkich w osłupienie. Tak było i tym razem.
 - Najzupełniej - Dumbledore uśmiechnął się beztrosko. - To będzie jak Turniej Trójmagiczny, tylko zadania będą całkowicie inaczej skonstruowane. Pozwolimy młodzieży działać w dowolnie dobranych grupach. Pomyślcie, jak nasza młodzież wspaniale się zintegruje i zacieśni więzi!
 Snape chrząknął znacząco, a McGonagall obdarzyła go pytającym spojrzeniem, zupełnie nie rozumiejąc reakcji opiekuna Ślizgonów.
 - Rozumiem, że lekcje będą się odbywały normalnie? - Z odległego końca stołu dotarł głos profesora Flitwicka, któremu plan dyrektora wydawał się całkiem ciekawy.
 - Tak, tak... Uczniowie po lekcjach będą musieli przygotowywać się do zadań, aby na koniec zaprezentować efekty współpracy przed wszystkimi trzema szkołami. Jednak do prezentacji dopuścimy tylko najlepszych, wybranych wcześniej przez nas. Powinniśmy pozwolić się wykazać wszystkim, którzy chcą. Końcowy termin pierwszego zadania przypada na pierwszy tydzień października, kolejnego na początek listopada. Tym sposobem oficjalną międzyszkolną uroczystość zakończymy w grudniu i podsumujemy, jak w przypadku wcześniejszych Turniejów Trójmagicznych, balem - dyrektor jeszcze raz powtórzył plan akcji i wstał z miejsca, poprawiając okulary. - Chyba zbliża się pora rozpoczęcia roku szkolnego.

***


 Wielka Sala powoli pustoszała, jednak Draco Malfoy dalej siedział na swoim miejscu z głową pełną wzajemnie przepychających się i poszturchujących pomysłów. Nie wiedział nawet, co sądzić o tym całym wymyśle starego Dropsa. Konkurencja, którą było zaśpiewanie nie-czarodziejskiej (tak, to brzmiało dużo lepiej niż "mugolskiej") piosenki całkowicie go nie interesowała. Malfoyowie byli idealni - to fakt. Mimo wszystko nie czuł potrzeby publicznego ujawniania swojego kruszącego szkło i wywołującego mdlenie płci przeciwnej tenoru. Jeszcze nie teraz. Projekt o mugolach też uważał za idiotyzm. Jednak tym, co wywołało przyśpieszone bicie serca u blondyna było przedstawienie, a konkretniej pisanie scenariuszu i rola reżysera. Tak, Malfoy był niezaprzeczalnie drugim Szekspirem, który niedługo prześcignie mistrza. Wystarczy, że tylko zbierze grono aktorek bądź aktorów, którzy zgodzą się wziąć udział w jego przedsięwzięciu, jednak czuł, że nie będzie miał z tym problemu. Cieszył się, że dyrektor zostawił uczniom wolną rękę w kwestii tematyki i aranżacji występu. Wstał z miejsca, szybko dopijając herbatę i skierował się w stronę dormitorium Ślizgonów, zabierając ze sobą książkę, którą wyjął z kufra w celu wybrania tematu przyszłego dzieła.
 - Uważaj, jak chodzisz! - tuż zza zakrętu wpadł na Draco Harry i zgromił swojego wroga spojrzeniem.
 - Chyba już czas wymienić szkła w okularach, Potter, stajesz się niebezpieczny dla otoczenia przez swoją ślepotę - odparował Draco i wsunął trzymaną lekturę pod bok szaty, aby uniemożliwić Złotemu Chłopcu i spółce przejrzeniu jego, tym razem znowu nie aż tak niecnych, zamiarów. Widocznie zrobił to jednak niedostatecznie szybko. 
- Malfoy, czemu czytasz Baśnie Barda Beedle'a? - podejrzliwie zapytała Hermiona, wyciągając ze swojej torby identyczny egzemplarz książki i zastanawiając się, czemu Smok dopiero teraz, dwa lata przed osiągnięciem pełnoletności, je czyta. Bądź co bądź stanowiły one lekturę mądrą, ale dziecięcą.
 - Bo mam taką ochotę. Jednak ta ochota właśnie mi przeszła, skoro ty też je masz. - Chłopak wzruszył ramionami. - Chociaż możemy na przykład zacząć się aktywnie integrować... - zacytował Dumbledora i uniósł zalotnie brwi. 
Ron mrugnął parę razy, aby sprawdzić, czy na pewno się nie przesłyszał.
 - Nie, Weasley, nie chodziło mi o to, o czym myślisz. Chciałem zaoferować szlamie rolę skaczącego garnka w moim przedstawieniu, ale być może ty byś się lepiej nadawał. 
Hermiona przewróciła oczami ze zirytowania, co nie uszło uwadze Draco. Jego podpodpodświadomość przyznała, że dziewczyna wyglądała całkiem uroczo.
 - Chodźmy już. - Harry chwycił za rękawy szat Rona i Hermiony. - Dobranoc, Malfoy.
 - Karaluchy pod poduchy - chłopak odpowiedział z udawaną czułością i ruszył w obranym wcześniej kierunku, wyobrażając sobie na przemian Granger i rudzielca skaczących na mosiężnej nodze, wymiotujących ślimakami i całych w brodawkach. Uśmiechnął się sam do siebie, kiedy doszedł do wniosku, że Ron Weasley nie wymagałby żadnej charakteryzacji do tej roli.
 Hermiona była wniebowzięta pomysłem dyrektora. W końcu wymyślił coś, gdzie nie będą musieli narażać swojego życia ani rezygnować z nauki bieżącego materiału. Jednak ani Ron, ani Harry nie wydawali się podziwiać jej entuzjazmu. 
- Wiecie, trzeba znaleźć ekipę i wymyślić przedstawienie. No i oczywiście, jak już będziemy mieli scenariusz, zająć się podziałem ról, scenografią, muzyką, charakteryzacją, układami choreograficznymi, organizacją rekwizytów...
 - Jeśli w ogóle zamierzamy brać w tym udział... - wtrącił sceptycznie Harry, który nie zamierzał tracić czasu, podczas gdy Voldemort cały czas czyhał na życie jego i innych niewinnych ludzi. Tak, on się nie będzie bawił w tego typu projekty, kiedy właśnie musi ratować świat.
 - Naprawdę uważasz, Hermiona, że mamy szanse? - zapytał Weasley, będąc podobnego zdania, co jego przyjaciel.
 - Och, oczywiście, że mamy. Jeśli jednak nie chcecie, zajmę się tym sama - wzruszyła ramionami i stanęła przed wejściem do dormitorium Gryffindoru. - Chochliki kornwalijskie. 
Przed zaśnięciem dziewczyna rozważała temat jej przedstawienia. Nie ulegało wątpliwościom, że scenariusz napisze sama i sama przydzieli role. Jedyny problem mogło dla niej stanowić znalezienie uczniów chętnych do współpracy. Niestety, sama nie da rady zrobić wszystkiego. Westchnęła, wyobrażając sobie tłumy nastolatek, przepychające się o dostanie roli w sztuce Malfoya, który wśród większości przedstawicielek płci żeńskiej w Hogwarcie uchodził za ideał. Nie rozumiała tej fascynacji ślizgońskim blondynem, jednak skrycie też chciała być tak poważana i popularna. Dziewczyna przewróciła się na drugi bok i zapadła w sen, nie kończąc swoich rozmyślań.
 Następny dzień zadziwił wszystkich. Na korytarzach i w dormitoriach wisiało pełno magicznych plakatów, zachęcających do dołączenia do grup teatralnych. "Magiczni aktorzy Luny Lovegood", "Syczące Sztuki", "Mistrzowie Cho" i "Prawie Jak Wile"... Afisze nawzajem się przekrzykiwały, zmieniały kolory i hasła reklamowe. Dumbledore westchnął cicho, "A mieli po prostu wystawić Czerwonego Kapturka". Wszyscy wydawali się oszołomieni nagłą zmianą wystroju zamku, jednak nie Draco Malfoy. Po nałożeniu żelu z nowej linii Magic Blonde ®, chłopak stwierdził, że jest całkowicie gotowy do wyjścia. Jeszcze tylko raz spojrzy w lustro... Ach tak, mimo wszystko musi założyć ubranie. W końcu będąc w samych bokserkach zostałby brutalnie wykorzystany i sponiewierany przez krwiożercze fanki. Miał własny plan dotyczący reklamy swojej grupy teatralnej, dzięki której zdoła dotrzeć do uczniów lepiej, niż wszyscy inni reżyserowie. Wyszedł pewnie na korytarz, odnajdując w zbiorowisku młodych czarodziejów swojego przyjaciela towarzysza interesów, Zabiniego.
 - Jak dobrze, że cię widzę, Blaise. Nie miałbyś może ochoty dołączyć do mojej grupy teatralnej The Globe? Szukam ciekawych osób - Draco uśmiechnął się chytrze, mówiąc na tyle głośno, aby słyszała go większość osób. Hermiona, poddając się w odnajdywaniu na korytarzu przyjaciół, podskoczyła i obróciła się w stronę, z której doszła do niej nazwa słynnego teatru wystawiającego w siedemnastym wieku premiery sztuk Szekspira. Nie przeczuwała, jakie fatalne będzie to niosło za sobą skutki. 
- O, wydaje mi się, że właśnie ci kogoś znalazłem - Blaise odwzajemnił wcześniejszy uśmiech Smoka i spojrzał z udawaną dumą na Granger. Po popisowym półobrocie znalazła się tuż przed nim, nie wiadomo, kto był bardziej zdziwiony.
 - Ja usłyszałam po prostu, jak ktoś mówił o The Globe. Myślałam, że będzie to ktoś mądry.
 - W takim razie dobrze trafiłaś, elita i przyszłość Hogwartu właśnie przed tobą stoją, Granger. Naprawdę jesteś zainteresowana Szekspirem? - Reakcja dziewczyny na tyle zainteresowała Draco, że szczerze wyraził swoją radość i zdumienie, rezygnując z wcześniejszego ironicznego tonu. W końcu ktoś, kto umie docenić prawdziwą sztukę! 
- Tak, jednak to chyba w tej chwili nie ma znaczenia.
 - Oczywiście, że ma! - Do rozmowy z powrotem dołączył się drugi Ślizgon. - Jako manager The Globe nadaję ci funkcję... "Groupie? Prywatnej pokojówki? Zajączka? Cheerleaderki?" W głowie chłopaka pojawiło się tyle różnych funkcji, że nie wiedział, którą nadać Gryfonce.
 - Aktorki i projektantki kostiumów - dokończył Malfoy. Nie wiedział, po co wybrał Hermionę do swojego zespołu. Czuł jednak, że może mu się przydać ktoś używający mózgu. Oczywiście oprócz niego. - Liczę jednak na jakieś plisowane mini, dekolty i pompony. Wtedy możemy względnie rozważyć zmianę twojej roli ze skaczącego garnka na bambosza. 

Harry wyskoczył z łóżka jak opętany. Dopiero po paru głębokich wdechach uświadomił sobie, że to musiał być sen. Voldemort nigdy w życiu by nie wpadł na pomysł atakowania chłopaka pod prysznicem. (Co, bądź co bądź, nie byłoby takie głupie. Czarodzieje przecież nie zabierali ze sobą różdżek pod prysznic. Oczywiście, tych różdżek do rzucania zaklęć). Brunet powtórzył w myślach, że w Hogwarcie nic nie ma prawa mu zagrażać, kiedy właśnie... 
- AAAAAA! Po drugiej stronie pokoju niewyraźnie ujrzał chłopak dementora. Po wydaniu walecznego okrzyku natychmiast skoczył na łóżko, aby wyciągnąć różdżkę, schowaną pod poduszką.
 -Harryyyyy. - Pościel pod nogami Pottera zaczęła się nagle poruszać i przemawiać głosem młodego, zaspanego Weasleya. - Mógłbyś ze mnie zejść? Nieswojo się czuję.
 Chłopak czerwony z nadmiaru emocji jeszcze szybciej zeskoczył z łóżka i znalazł się bezbronny na środku sypialni, naprzeciwko Neville'a, który badawczo mu się przyglądał.
 - Gdzie on jest? - zapytał Złoty Chłopiec, nerwowo rozglądając się dookoła. Zerkały na niego zaspane twarze pozostałych Gryfonów, przyzwyczajonych do jego dziwnych zachowań.
 - Szukasz Rona? - Longbottom uniósł brwi. - Przecież przed chwilą byłeś u niego w łóżku.
 Z całego pokoju do uszu Harrego doszły stłumione chichoty. Chłopak pokręcił głową z rezygnacją. W zamku czyhają na niego dementorzy, a Gryfoni śmieją się z dwuznaczności sytuacji. Całkowity brak powagi.
 - Nikogo tutaj nie było, odkąd wstałem. Kiedy poderwałeś się z łóżka byłem akurat w trakcie zakładania szaty. Już mi coraz lepiej idzie - zapewnił Neville, a Potter odetchnął z ulgą. Tak, bez okularów łatwo pomylić zaplątanego w ubrania Longbottoma z tym magicznym stworzeniem.
 - Ron, dołączysz do mnie w Wielkiej Sali? Idę na śniadanie, nie zasnę już i tak. 
- Zaczerwieniony, obrzucił przyjaciela leżącego w splątanej pościeli, krytycznym spojrzeniem.
 - Pewnie. Lekcje zaczynamy dopiero po południu, tak?
 - Tak. Obrona przed czarną magią z Puchonami.

 Nie rozgrzewaj pieca dla wroga twego tak bardzo, byś sam siebie nie osmalił przy tym. 

Harry zjadł w pośpiechu śniadanie, będąc jedynym Gryfonem na sali. Niektórzy, jak Hermiona, byli pewnie w bibliotece, a niektórzy jeszcze spali. Nie ominęły go oczywiście reklamy wszystkich możliwych grup teatralnych. Nie sądził, że pomysł Dumbledore'a spotka się z takim dużym odzewem, jednak widocznie pięćset galeonów i sława były wystarczającą zachętą.
 - Hej, Harry. - Obok chłopaka nieśmiało usiadła Luna, nakładając na talerz szynkę z miodem i sałatą.
 - Cześć, Luna. Co słychać? - zapytał niepewnie. 
- To co zawsze, pokłóciłeś się z Hermioną?
 Chłopak spojrzał na dziewczynę badawczo. - Nie, dlaczego pytasz?
 - Jest właśnie na korytarzu i rozmawia z Malfoyem i Zabinim. Szkoda, że nie chcą dołączyć do mojej grupy teatralnej... 
Harry wstał gwałtownie i ruszył w stronę korytarza, ignorując dalszą wypowiedź Pomyluny. Musi obronić swoją przyjaciółkę przed wrogami z Domu Węża. Hermiona na pewno była w tarapatach.
 - Och, kogo moje oczy widzą, czy to Uratuję-Świat-Jeszcze-Przed-Podwieczorkem-Potter? - Draco uśmiechnął się szyderczo w stronę chłopaka, który podbiegł do niego z wściekłością. - Chcesz dołączyć do grona moich przyjaciół? 
Smok otoczył jednym ramieniem Zabiniego, a drugim Hermionę. Ich reakcje były zbliżone do siebie, jednak dziewczyna odskoczyła z rumieńcem na twarzy. (Co ci Gryfoni dzisiaj tacy wstydliwi?) - Ja nie jestem w żadnym gronie przyjaciół. Od grupy fanów Szekspira do grupy przyjaciół jest daleka droga, szczególnie dla ciebie, Malfoy.
- Och, to zależy z której strony patrzeć.
 Dziewczyna zignorowała tą uwagę i kontynuowała:
 - Mimo wszystko wydaje mi się, że możemy zawrzeć umowę. - Na tę wypowiedź Draco parsknął śmiechem, zginając się wpół. "Nie zawieramy żadnych umów, paktów, przymierzy" było drugim zdaniem po "Jesteśmy obłędnie przystojni i inteligentni i umiemy to wykorzystać", które usłyszał po narodzinach. No, i jeszcze kilkadziesiąt razy później. - Czterech Gryfonów i czterech Ślizgonów w twoim The Globe. - Ostatnie słowa Granger wypowiedziała z przesadnym akcentem.
 - Umowa stoi.
 Harry i Hermiona unieśli brwi ze zdumienia, zdziwieni reakcją Malfoya. Nie sądzili, że zgodzi się na, jakkolwiek by nie mówić, współpracę. Blaise nie okazał żadnych emocji, jednak podzielał zdanie Gryfonów. Cóż, może jego towarzysz miał dzisiaj dzień łaski dla poddanych.
 - My bierzemy Harry'ego, Ginny i Rona.
 - Ja wybieram Siebie - Draco uśmiechnął się ironicznie. - Zabiniego, Parkinson i Notta. Spotykamy się jutro po lekcjach, aby ustalić szczegóły i podział ról. Witam w The Globe, Gryfoni. 
Hermiona pokręciła z lekceważeniem głową i westchnęła. Nie chciała wiecznie być skłócona z Domem Węża, więc dlatego zaproponowała ten podział, który teoretycznie był sprawiedliwy, ale... Tylko teoretycznie. Jedynym plusem było to, że miała przy sobie swoich przyjaciół. I jeszcze okazało się, że Malfoy też czyta Szekspira. 

- Malfoy? - podeszła do blondyna, kiedy pozostali uczniowie zaczęli rozchodzić się na lekcje.
 - Tak? Na dzisiaj już jestem umówiony z jakąś Krukonką, ale możesz trafić na listę rezerwową. Dziewczyna przewróciła oczami. - Wiesz już, co będziemy wystawiać? Myślę, że "Sen nocy letniej" mógłby się spodobać.
 - Hermiono. - Chłopak zawiesił głos, kiedy zorientował się, że użył imienia dziewczyny. - Co powiedziałby mój ojciec, kiedy dowiedziałby się, że przedstawiałem sztukę jakiegoś mugola? Już i tak sam pomysł dyrektora jest dla niego idiotyczny.
 - A będzie miał o tobie lepsze zdanie, kiedy wystawisz baśń dla czarodziejskich dzieci?
 - To zależy od sposobu, w jaki to przedstawimy - Draco mrugnął do niej porozumiewawczo - Lampart nie może zmienić swoich plam.






Cytaty autorstwa Szekspira, za pomoc dziękuję Mad.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Książka dobra czy popularna? Recenzja "Darów Anioła" C. Clare

Bloga zacznę recenzją, na dobry początek. Dziękuję za zajrzenie :)







W świecie internetu trwają nieskończone dyskusje, które bez wątpienia zostały zapoczątkowane pytaniem, a może dwoma możliwościami, którymi jest film i niedawno wyreżyserowany serial. Ja pozwolę zapytać: może jednak książka? Mowa oczywiście o bestsellerowej serii "Dary Anioła" C. Clare. Przeżywa ona bowiem drugą młodość i atak (dosłownie, co jest nieco przerażające) fanów.
Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to bez wątpienia liczba tomów. I tu nasuwają się kolejne wątpliwości, czy aby na pewno autorka potrzebowała sześciu grubych książek, aby przedstawić historię. 
Powieść opowiada o przeciętnie nieprzeciętnej dziewczynie, która przy zdobywaniu chłopaka, jednocześnie ratuje cały świat przez złem, które czycha za rogiem. Brzmi jak schemat? Zdecydowanie, co akurat przy tym pytaniu nie pozostawia złudzeń. Jednak, będąc fanką owej serii i mając niewielki sentyment do niej, muszę ten smutny fakt zaakceptować. Uroku na szczęście dodają niektóre postacie, idealnie przedstawione przez Clare. Kto czytał, zapewne domyśla się, że mam na myśli Magnusa. Jest on jednym z najzabawniejszych oraz najmniej oczywistych bohaterów, które zostały przez autorkę wykreowane. Jego wypowiedzi skłaniają do refleksji, których bym się nie spodziewała podczas czytania tego typu pozycji. Jednak mimo wszystko, Cassandra, tak jak zresztą wielu innych pisarzy książek młodzieżowych, nie poradziła sobie z główną postacią. Clary Fray cechuje wyjątkowo wolne myślenie, niski iloraz inteligencji, a na dodatek nieporadność w większości spraw dotyczących płci przeciwnej. Dla niektórych, bo wiadomo są gusta i guściki, może dodawać to uroku, lecz dla mnie wręcz przeciwnie. Co do sposobu opowiedzenia, Clare ma u mnie duży plus za używanie narracji trzecioosobowej. Obawiam się, że gdyby wybrała ona pierwszoosobową byłabym jeszcze bardziej rozczarowana, co na szczęście się nie stało. Dzięki temu uniknęłam również jakże "błyskotliwych" przemyśleń głównej bohaterki, które w tamtej sytuacji byłyby nieuniknione. Język nie jest skomplikowany, zdania prostej budowy, opisy "formułkowe". Dodam ironicznie, że może dlatego, żeby czytelnik nie musiał zbytnio używać własnego mózgu. Chyba mogłabym zrozumieć jednak zamysł autorki. Seria przeznaczona jest dla nastolatków, którzy w większości przypadków nie chcą sobie męczyć głowy. Nie wspominając o tym, że mamy XXI wiek, a co za tym idzie, osoby młode jak i starsze nie czytają dużo. Prostota języka na pewno dla niektórych osób była zbawienna.
Książka nie zaskakuje, pomimo ciekawego opisu i reklamy, jaką dostała. Clare woli spokojnie trzymać się schematu, niż wprowadzać nowatorskie rozwiązania. Przynajmniej dzięki temu mamy logikę wydarzeń (Bóg zapłać!) i zachowany ciąg przyczynowo-skutkowy. Świat, który został przedstawiony tak, a nie inaczej, jest intrygujący, lecz moim skromnym zdaniem, na ,powtarzam, aż sześć tomów jest pokazany w wymaganym minimum.. Powoduje to mnóstwo nieścisłości, których wielu autorów fantasy uniknęło dzięki włożeniu pracy w to, co pisze i publikuje. Nie będę kłamać, jest to dość przykre, bo Cassandra mogła tutaj puścić wodzę fantazji i wymyśleć coś dobrego, a tak to mamy, to co mamy. Być może autorka chciała tym zachęcić fanów do tworzenia własnych pomysłów, a także teorii związanych ze światem Nocnych Łowców. Autorka rozczarowała mnie też bardzo jeszcze jedną kwestią. W duchu liczyłam, że jej seria zaprzeczy dość niepochlebnej teorii, iż sceny seksu są niezbędne w książkach młodzieżowych. A czytając twórczość Clare, bohater wyjmujący z dumą, prawie w środku wojny, prezerwatywy z kieszeni nie spełnił moich oczekiwań. Osobiście przeczytałam książki, pożyczając je od koleżanki. Jeśli miałabym możliwość kupienia tej serii, nie zdecydowałabym się. Nie jest to coś do parokrotnego czytania, przynajmniej dla mojej osoby. Jeśli jednak szukacie lekkiej, przyjemnej i długiej lektury, to możecie sięgnąć po Dary.Bohaterowie w większości zostali źle wykreowani, przedstawienie świata, to zaledwie wymagane minimum, fabuła jest oklepana. Jest kilka rozwiązań akcji, które zasługują na uwagę, lecz jeśli chodzi, zarówno o całokształt, jak i szczegóły, to nie jest to wybitna lektura, a raczej książka napisana pod konsumpcyjne społeczeństwo.

Na moje zdanie o autorce książki wpłynęła jeszcze jedna rzecz, o której zapraszam do poczytania tutaj.



Za pomoc dziękuję Grace i Maddie :)

~Jeżeli w książkach czy­ta się tyl­ko to, co zos­tało na­pisa­ne, to całe czy­tanie na nic. W.Shakespeare~