poniedziałek, 14 marca 2016

"Expecto Shakespearum" rozdział II

Malfoy uroczo mamrotał przez sen przepis na eliksir wspomagający wzrost włosów i zwiększający ich objętość, nie przeczuwając, że tuż obok niego rozgrywała się filozoficzna dyskusja umysłów stulecia. Jej skutki miał zaraz odczuć na sobie.
-Crabbe, myślisz, że to jest dobry pomysł?
-Hmmm.- Pomruk, wskazujący intensywne przetwarzanie informacji, wydobył się od drugiego członka rozmowy.- Pora coś zmienić.
Goyle przytaknął, postanawiając od tego semestru wziąć się w garść. Koniec z usługiwaniem Malfoyowi. Koniec z głupimi żarcikami i obżarstwem. Obrócił się w stronę leżącego na sąsiednim łóżku blondyna i chrząknął głośno, starając się go obudzić.
-Czego chcesz?- Warknął Draco, zdenerwowany tym, że ktoś zakłóca jego sen i podniósł się wolno z łóżka.- Crabbe i Goyle. Nie wiecie, że im człowiek dłużej śpi, tym większa szansa na wzrost jego inteligencji? Spaliście kiedyś?
Dwaj Ślizgoni spojrzeli po sobie, zastanawiając się, czy podjęli dobrą decyzję.
-Chcemy ci coś powiedzieć, Malfoy.
-Och, użyliście trzech sit Sokratesa mam nadzieję?
Crabbe i Goyle przyzwyczajeni  do dziwnych pomysłów chłopaka postanowili kontynuować. Ostatnio mówił coś o rzucaniu talerzami, więc może dzisiaj zdecydował się na bezpieczniejszą wersję w postaci sitek. Jako pierwszy mowę odzyskał Goyle.
-Odchodzimy.
Reakcja Draco była całkowicie inna, niż sobie wyobrażali. Blondyn zaniósł się gromkim śmiechem, zginając się w pół. Reszta Ślizgonów, będąca jeszcze w łóżkach obrzuciła go krytycznym spojrzeniem. Nagle spoważniał i spokojnie odpowiedział:
-Nigdzie nie odchodzicie dopóki wam nie pozwolę.- Z udawaną troską w głosie kontynuował.- Zgubicie się w łazience, nie wspominając o Wielkiej Sali.
-A własnie, że nie. Postanowiliśmy dołączyć do Czarujących Na Scenie, trupy Dafne Greengrass.
Towarzysz Goyle'a wyraźnie się uśmiechnął na dźwięk słowa "trupy". Może ten pomysł nie był taki zły.
 Draco poderwał się z łóżka, jak trafiony piorunem i doskoczył do swojego kufra z ubraniami. Cholera. Cholera. Cholera. Całkowicie zapomniał o próbie The Globe, która miała się odbyć wcześnie rano przed zajęciami. Miał pięć minut na wybranie szaty,umycie się, ubranie, ogolenie, wybranie żelu do włosów, ułożenie ich, wybranie wody toaletowej ...
-Idźcie do diabła.


Hermiona wstała wcześniej niż zwykle. O ósmej była zaplanowana pierwsza próba, a raczej spotkanie organizacyjne, grupy teatralnej Malfoya. Musiała pół godziny wcześniej być już na śniadaniu i zdążyć powtórzyć materiał na eliksiry i transmutację. Na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem i zdążyła przypomnieć sobie wymagany na dzisiaj materiał. Spięła włosy w puszysty kucyk i zapukała do dormitorium Gryfonów, postanawiając odwiedzić przyjaciół i razem z nimi udać się do lochów, gdzie zamierzali spotkać się ze Ślizgonami. Ginny poinformowała ją wczoraj wieczorem, że nie będzie jej na próbie, już na początku roku szkolnego musiała przygotować ogromny materiał na Eliksiry. Drzwi uchyliły się i wychyliła się za nich ruda głowa Rona.
-Hej. Ja już jestem gotowy, tylko Harry szuka okularów...
Gryfonka przewróciła oczami i westchnęła. Do jej uszu dotarł dźwięk obijania się o meble oraz kilka niecenzuralnych wyrazów. Na szczęście po chwili obok Weasleya ukazał się Złoty Chłopiec, zadowolony i z okrągłymi okularami na nosie. Hermiona zerknęła na zegarek i nie czekając na chłopaków ruszyła schodami w dół.
-Hermiona, chyba nie ma sensu śpieszyć się aż tak na spotkanie z Malfoyem.-Odpowiedział zdziwiony pośpiechem Harry.-Nic mu się nie stanie, jak na nas chwilę zaczeka.
Dziewczyna wzruszyła ramionami:
-Jemu nie, ale nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy się do kogokolwiek i na cokolwiek spóźniać. Lepiej być o trzy godziny za wcześnie niż o minutę za późno.- Zakończyła mądrym tonem, dopiero po chwili orientując się, że cytuje pisarza, który od ostatnich dni kojarzył jej się jedynie z blondwłosym Ślizgonem. "Niech go szlag trafi. W końcu nie ma monopolu na czytanie i cytowanie utalentowanego, mugolskiego artysty."
Trójka przyjaciół weszła do opustoszałej, zimnej sali, w której mogli do woli ćwiczyć zdolności aktorskie. Podobno Malfoy miał pozwolenie Snape'a na korzystanie z niej. Hermiona rozejrzała się dookoła i podeszła do czegoś przypominającego stolik bądź ławę, wyjmując z magicznej torebki grubą teczkę.
-Widzę, że nasza Sowa przyszła jak zwykle przygotowana na zajęcia?- Tuż za dziewczyną pojawił się nagle Zabini.
-Nie widzę sensu w marnowaniu czasu poprzez sterczenie i nicnierobienie bądź planowanie podstaw. Zrobiłam to w wolnej chwili.- Gryfonka wzruszyła ramionami. Razem z Blaisem przyszła również Pansy, która wolała zająć się oglądaniem własnych paznokci. Brakowało "tylko" pomysłodawcy i organizatora przedsięwzięcia, Dracona.- Czy Malfoy uraczy nas dzisiaj swoją obecnością?
-Tego nie przepowiedzą nawet najwięksi czarodzieje.
-Hermiona, znasz go przecież. Pewnie pojawi się za dwie godziny i będzie miał do nas wszystkich pretensje.- Do rozmowy włączył się Harry.
-Tak.- Westchnęła dziewczyna. Nie była jednak pewna, czy na pewno zna Ślizgona. ostatnio zachowywał się co najmniej podejrzanie, przecząc wykreowanemu przez siebie samego wcześniej obrazowi Draco-Seksownego-Merlina-Malfoya. Nie miała jednak ochoty dyskutować z kimkolwiek na temat kogoś takiego, jak on.- Masz rację. W takim razie pozwolę sobie zacząć samemu, bez niego.
Ron wytrzeszczył oczy, a Zabini sarkastycznie prychnął. Nawet Pansy oderwała się na chwilę od swojego pracochłonnego zajęcia (decydując się na paznokcie w kolorze ombre akwamaryna przechodząca w indygo). Hermiona stanowczo kontynuowała dalej:
-Pierwsze, co musicie zrobić, to zapoznać się wstępnie ze sztuką, którą będziemy wystawiać. "Hamlet" William Shakespeare. Nie, Pansy, nie będę od ciebie wymagać pisowni imienia i nazwiska autora. Chociaż warto by było je znać.- Gryfonka z niesmakiem popatrzyła na Ślizgonkę.-W razie wyjątku mogę pożyczyć komuś mój egzemplarz dramatu.
W wejściu do sali pojawił się niespodziewanie Nott i wymamrotał coś, co przypominało "cześć". Nie był on ważniejszy jednak ani od paznokci Pansy, ratowania świata Pottera, jedzenia Rona i Szekspira Hermiony, więc pozostał prawie niezauważony.


Draco biegł korytarzem na miejsce spotkania, dziękując Merlinowi za jedną jedyną książkę z zaklęciami, której używał praktycznie codziennie- "Zaklęcia poprawiające wygląd u czarodziejów płci męskiej". Przystanął na chwilę, kiedy do jego uszu dotarły dziwne piski pochodzenia ludzkiego. Wzruszył ramionami i ruszył zaciekawiony w głąb lochów, ze zdumieniem odkrywając, że obiektem piszcząco-warczącym była Parkinson. Niestety tyle razy słyszał jej charakterystyczny głos, że potrafił teraz rozpoznać go bez problemu. Do kłótni dołączył jednak ktoś jeszcze, również przedstawicielka Płci-I-Tak-Brzydszej-Niż-On.
-Ile razy mam ci tłumaczyć, że i tak będziesz grała Ofelię?! To, że ty masz ją za wariatkę...
-Nie będę jakąś głupią, zwariowaną, chorą psychicznie, ohydną, upośledzoną mugolką!!
-W przeciwieństwie do ciebie jest na pewno inteligentna.-Hermiona wzięła głęboki oddech, aby się uspokoić. Co ta Ślizgonka sobie myślała!
-Już prędzej zagram Ge-ge-ger...-Pansy dzięki skłonnościom do jąkania się w stresujących sytuacjach nie było dane dokończyć samodzielnie jednej z niewielu w ostatnim czasie myśli.
-Gertrudę.-Malfoy pogardliwie prychnął, wchodząc do sali i zmierzył początkujących aktorów wzrokiem.- To dobrze, że w tej kwestii się z tobą zgadzam, Pansy. Zostajesz Gertrudą, a w roli Ofelii zagra Granger.
W sali, w której dosłownie przed chwilą było głośniej niż na meczu Quiddicha, zaległa cisza. Harry i Ron wymienili tylko porozumiewawcze spojrzenia, zastanawiając się, co też tym razem wymyśli Ślizgon. Hermiona otwarła buzię, aby głośno zaprotestować...
-Dziękuję mojej najwierniejszej asystentce za idealne poprowadzenie próby. Nie wiem co bym zrobił bez ciebie.-Draco posłał ironicznego całusa w kierunku Gryfonki.-Szkoda tylko, że wybrałaś przedstawienie bez mojej zgody i wbrew temu, co ostatnio ustalaliśmy.
-Myślałam, że masz świadomość, jak świetną sztuką jest Hamlet.-Hermiona postanowiła ogryźć się Malfoyowi tym samym sposobem.- Ale widocznie wszyscy Ślizgoni nie umieją docenić tego, co jest naprawdę dobre.
-Dobra, to ty możesz być w transmutacji. Albo w łóżku Weasley'a. Szekspir jest genialny.
Ron zaczerwienił się, upodobniając się do dyni w ogródku Hagrida, a dziewczyna obrzuciła wroga nienawistnym spojrzeniem. Nie sądziła, że nawet przedstawiciele Domu Węża interesują się plotkami na temat jej domniemanego związku z Gryfonem, który nigdy nie miał miejsca.
-Możecie swoje romantyczne dyskusje zostawić na wieczór? Chciałbym wiedzieć, czy w tym przedstawieniu kogoś zabijam, bo to może być ciekawe.-Do rozmowy włączył się Blaise, całkiem zainteresowany funkcjonowaniem The Globe. Nott podniósł wzrok z zaciekawieniem.
-Z tego co widzę, role damskie mamy już obsadzone. Sprawa przedstawia się więc następująco: Zabini będzie Klaudiuszem, a ty,Nott zagrasz Poloniusza. Naprawdę pasujesz mi do tej roli. Ron, ty moja marchewkowa sklątko tylnowybuchowa, będziesz Królem Hamletem i Horacym. Pogodzisz te dwie role na pewno, nie będzie to trudne nawet dla ciebie. Twoja siostrzyczka zostaje Laertesem. Możesz jej to przekazać, jak jej się nie podoba, to niech szuka szczęścia gdzie indziej. Role Francisko i Bernardo też pozostawiam wam. Postaci drugoplanowe rozdzielimy w trakcie pracy. Ach, Potter...-Draco zawiesił głos, analizując wnikliwie możliwości.- zagrasz Rozenkranca i Gildensterna. Co dwie głowy to nie Potter, prawda?
Hermiona, która jako jedyna w gronie przyszłych aktorów znała treść sztuki, wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Tylko dla niej żart Ślizgona był zrozumiały.
-Chyba nie ulega wątpliwościom, że głównego bohatera dramatu gram ja. Zgadzacie się na to jednomyślnie.-Malfoy kontynuował.-Granger, od kiedy śmiejesz się z żartów wroga?
-Od kiedy są one na moim poziomie.-Dziewczyna szybko spoważniała i uśmiechnęła się do Gryfonów, aby chociaż częściowo ich wesprzeć. Sytuacja wymuszonej współpracy z dotychczasowym wrogiem nie była dla nich łatwa.
-Mimo wszystko muszę rozdzielić pomiędzy was jeszcze pozostałe funkcje...
-Już to zrobiłam przed twoim wejściem smoka, Malfoy.- Hermiona przewróciła oczami, a Nott pokiwał z powątpiewaniem głową, przypominając sobie, jak "ważną i odpowiedzialną" pracę otrzymał. Miał dbać o morale aktorów i pilnować terminów. Cóż, brzmiało przynajmniej profesjonalnie, jak wszystko, co powiedziała Gryfonka. Harry postanowił wesprzeć koleżankę z domu:
-Ja organizuję muzykę, Ron- ośmietlenie, Pansy- kostiumy, Nott zajmuje się yyy... makijażem...-  chłopak poczuł, że się gubi i niestety misja ratowania świata zakończyła się niepowodzeniem. I ściągnięciem na siebie rozbawionych spojrzeń Ślizgonów i zezłoszczonej Hermiony.
-Och, aura Granger i zmiana jej pola informuje mnie, że Potter tym razem nie zaliczył misji. Ktoś mógłby mi przybliżyć wasz plan?
Wypowiedź Ślizgona jeszcze bardziej zdenerwowała Gryfonkę i uświadomiła, że współpraca między domami może stać się naprawdę niemożliwa.
-Myślałam, że nasz plan i O-Wspaniały-Plan-Malfoya są takie same, skoro mamy cokolwiek osiągnąć. Ale cóż, widocznie wolisz dalej bawić się w dziecięce dogryzanie sobie, zamiast chociaż na chwilę powstrzymać swoją niechęć do podludzi, jakimi są Gryfoni.-Dziewczyna powiedziała zgryźliwie.
-Burzowłosy skarbie, wiesz, co jest potrzebne do udanej współpracy? Zaufanie. W tej chwili nie macie go ani wy do mnie, ani, Merlinowi dzięki, ja do was. Musimy zbudować nasze relacje, kropla do kropli, ziarnko do ziarnka. Nie wystarczy po prostu chcieć.
Ron nie wytrzymał dłużej i wybuchnął śmiechem. To samo zrobiłaby prawdopodobnie Gryfonka, gdyby nie dostrzegła, co być może chciał przekazać ironiczny Draco Coelho.
-Dobrze wiesz, Malfoy, że to jest koło zamknięte. Któraś ze stron musi najzwyczajniej odpuścić, inaczej będziemy w tym tkwić przez cały czas.
Chłopak obrzucił Hermionę badawczym spojrzeniem- w końcu powiedziała coś, z czym w 101% się zgadzał. Harry powinien przestać non stop być bohaterem i udawać ósmy cud świata. Ron powinien zacząć myśleć. Hermiona... Draco przyjrzał się jej dokładniej i ze strachem zauważył, że nie wie, co jej zarzucić. Oczywiście, kiedy się kłócili, miał tych pomysłów pełno, jednak nigdy to nie były konkrety. Hermionie łaskawie pozwoli zostać Hermioną.



Bóg go stworzył, więc po­winien uchodzić za człowieka.


-Kochany Hamlecie,
Zrzuć tę ponurą barwę i przyjaźnie
Wypogodzonym okiem spójrz na panie;
Przestań powieki i usta spuszczać
W ziemię, o drugim ojcu rozmyślając....


-Parkinson, albo nauczysz się czytać, albo pożegnasz się z posadą aktorki u mnie.- Chłopak zacisnął usta, nie wiedząc, czy ma się śmiać czy płakać. Nie przewidział, że przeczytanie dramatu z podziałem na role będzie szło tak dramatycznie. - Też mam tekst przed oczami i widzę, jak go zmieniasz. Powinno być: Wypogodzonym okiem spójrz na Danię ekhem,ekhem, przestać powieki ustawicznie spuszczać, o drogim ojcu... Skąd ci się wziął ten drugi ojciec?!
- No bo kiedy bierzesz ślub to, tak jakby, zyskujesz drugiego ojca, prawda?- Pansy zatrzepotała rzęsami i stanęła w "naturalnej" pozycji modelki. Harry natychmiast podskoczył- właśnie uświadomił sobie znaczenie nazwiska Ślizgonki. W wakacje tłumaczyła mu to Hermiona, miało to jakiś związek z dziwnymi, niekontrolowanymi ruchami... 
-Czytaj dalej. 
-Co żyje, musi umrzeć; dziś tu gości,
A jutro w progi przechodzi wieczności;
To pospolita rzecz.

Draco uśmiechnął się narcystycznie, wiedząc, że już za chwilę będzie mógł przeczytać swój kawałek. Uwielbiał, kiedy inni go podziwiali. Nawet Granger patrzyła całkiem niegroźnie. 





Nie pisało mi się łatwo tego rozdziału, stąd też czas tworzenia był tak długi. Obiecuję jednak, że z następnym pójdzie mi dużo szybciej! :) Korzystam z tłumaczenia J. Paszkowskiego. Nie ukrywam, że chciałabym użyć tekstu Barańczaka, jednak w wersji mobilnej nim nie dysponuję.