Bloga zacznę recenzją, na dobry początek. Dziękuję za zajrzenie :)
W świecie internetu trwają nieskończone dyskusje, które bez wątpienia zostały zapoczątkowane pytaniem, a może dwoma możliwościami, którymi jest film i niedawno wyreżyserowany serial. Ja pozwolę zapytać: może jednak książka? Mowa oczywiście o bestsellerowej serii "Dary Anioła" C. Clare. Przeżywa ona bowiem drugą młodość i atak (dosłownie, co jest nieco przerażające) fanów.
Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to bez wątpienia liczba tomów. I tu nasuwają się kolejne wątpliwości, czy aby na pewno autorka potrzebowała sześciu grubych książek, aby przedstawić historię.
Powieść opowiada o przeciętnie nieprzeciętnej dziewczynie, która przy zdobywaniu chłopaka, jednocześnie ratuje cały świat przez złem, które czycha za rogiem. Brzmi jak schemat? Zdecydowanie, co akurat przy tym pytaniu nie pozostawia złudzeń. Jednak, będąc fanką owej serii i mając niewielki sentyment do niej, muszę ten smutny fakt zaakceptować. Uroku na szczęście dodają niektóre postacie, idealnie przedstawione przez Clare. Kto czytał, zapewne domyśla się, że mam na myśli Magnusa. Jest on jednym z najzabawniejszych oraz najmniej oczywistych bohaterów, które zostały przez autorkę wykreowane. Jego wypowiedzi skłaniają do refleksji, których bym się nie spodziewała podczas czytania tego typu pozycji. Jednak mimo wszystko, Cassandra, tak jak zresztą wielu innych pisarzy książek młodzieżowych, nie poradziła sobie z główną postacią. Clary Fray cechuje wyjątkowo wolne myślenie, niski iloraz inteligencji, a na dodatek nieporadność w większości spraw dotyczących płci przeciwnej. Dla niektórych, bo wiadomo są gusta i guściki, może dodawać to uroku, lecz dla mnie wręcz przeciwnie. Co do sposobu opowiedzenia, Clare ma u mnie duży plus za używanie narracji trzecioosobowej. Obawiam się, że gdyby wybrała ona pierwszoosobową byłabym jeszcze bardziej rozczarowana, co na szczęście się nie stało. Dzięki temu uniknęłam również jakże "błyskotliwych" przemyśleń głównej bohaterki, które w tamtej sytuacji byłyby nieuniknione. Język nie jest skomplikowany, zdania prostej budowy, opisy "formułkowe". Dodam ironicznie, że może dlatego, żeby czytelnik nie musiał zbytnio używać własnego mózgu. Chyba mogłabym zrozumieć jednak zamysł autorki. Seria przeznaczona jest dla nastolatków, którzy w większości przypadków nie chcą sobie męczyć głowy. Nie wspominając o tym, że mamy XXI wiek, a co za tym idzie, osoby młode jak i starsze nie czytają dużo. Prostota języka na pewno dla niektórych osób była zbawienna.
Książka nie zaskakuje, pomimo ciekawego opisu i reklamy, jaką dostała. Clare woli spokojnie trzymać się schematu, niż wprowadzać nowatorskie rozwiązania. Przynajmniej dzięki temu mamy logikę wydarzeń (Bóg zapłać!) i zachowany ciąg przyczynowo-skutkowy. Świat, który został przedstawiony tak, a nie inaczej, jest intrygujący, lecz moim skromnym zdaniem, na ,powtarzam, aż sześć tomów jest pokazany w wymaganym minimum.. Powoduje to mnóstwo nieścisłości, których wielu autorów fantasy uniknęło dzięki włożeniu pracy w to, co pisze i publikuje. Nie będę kłamać, jest to dość przykre, bo Cassandra mogła tutaj puścić wodzę fantazji i wymyśleć coś dobrego, a tak to mamy, to co mamy. Być może autorka chciała tym zachęcić fanów do tworzenia własnych pomysłów, a także teorii związanych ze światem Nocnych Łowców. Autorka rozczarowała mnie też bardzo jeszcze jedną kwestią. W duchu liczyłam, że jej seria zaprzeczy dość niepochlebnej teorii, iż sceny seksu są niezbędne w książkach młodzieżowych. A czytając twórczość Clare, bohater wyjmujący z dumą, prawie w środku wojny, prezerwatywy z kieszeni nie spełnił moich oczekiwań. Osobiście przeczytałam książki, pożyczając je od koleżanki. Jeśli miałabym możliwość kupienia tej serii, nie zdecydowałabym się. Nie jest to coś do parokrotnego czytania, przynajmniej dla mojej osoby. Jeśli jednak szukacie lekkiej, przyjemnej i długiej lektury, to możecie sięgnąć po Dary.Bohaterowie w większości zostali źle wykreowani, przedstawienie świata, to zaledwie wymagane minimum, fabuła jest oklepana. Jest kilka rozwiązań akcji, które zasługują na uwagę, lecz jeśli chodzi, zarówno o całokształt, jak i szczegóły, to nie jest to wybitna lektura, a raczej książka napisana pod konsumpcyjne społeczeństwo.
Na moje zdanie o autorce książki wpłynęła jeszcze jedna rzecz, o której zapraszam do poczytania tutaj.
Za pomoc dziękuję Grace i Maddie :)
~Jeżeli w książkach czyta się tylko to, co zostało napisane, to całe czytanie na nic. W.Shakespeare~
Witam! Na wstępie chciałam cię poinformować, że całkowicie się z Tobą zgadzam. Mnie też główna bohaterka nie przypadła do gustu. Clary jak na mój gust jest nijaka, płaska (i nie mam tu na myśli biustu), jej poziom intelektualny aż woła o pomstę do nieba. Dziewczyna za grosz nie ma zdrowego rozsądku. Jeśli chodzi o liczbę tomów, to jest ich za dużo. Autorka powinna zamknąć historię w trzech książkach, a nie wymyślać na siłę dalszy ciąg (swoją drogą, tom czwarty, piąty i szósty czytało mi się bardzo ciężko, ponieważ miałam nieodparte wrażenie, że Clare, jak to zazwyczaj bywa, poleciała przysłowiowo na kasę). Na jej miejscu skończyłabym na Mieście Szkła. Pisarka pisząc kolejne, moim zdaniem, w ogóle niepotrzebne części, uległa fanom. I nic więcej.
OdpowiedzUsuńCo do postaci. Magnus. Czarownik jest jedną z dwóch postaci, które zaskarbiły sobie moją miłość. Nie jest schematyczny tak jak reszta, nijaki, albo zadufany w sobie jak Jace. Oprócz niego, do tego duetu należy jeszcze Alec. Reszta... Pozostawia wiele do życzenia. Po prostu nie. Jace doprowadzał mnie po prostu do szału swoim obyciem. Emanował pogardą do wszystkiego oprócz własnego ja. Niejednokrotnie chciałam rzucić książką o ścianę. Sebastian był zgoła podobny, tyle tylko, że dodatkowo był zły do szpiku kości. Reszta bohaterów jakoś nie zapadła mi w pamięci.
Tak jak ty, uważam, że cała seria jest dobra do przeczytania, ale tylko ten jeden raz.
Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam swoją opinią. To jest moje zdanie, i każdy ma prawo do własnego. Grunt, żeby je uszanować.
Pozdrawiam,
Anne Lee
Ja osobiście całkowicie zakochałam się z książkach pani Cassandry! "Dary Anioła" przypadły mi praktycznie od razu do gustu..pełno emocji, przygód oraz świetnych bohaterów! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam!
Pozdrawiam,
http://miedzypolkami-ksiazki.blogspot.com/2016/01/korona-w-mroku.html
Lubię Dary Anioła, ale jednak wolę Diabelskie maszyny. O wiele bardziej przypadły mi do gustu. A z DA najbardziej lubię Miasto niebiańskiego ognia. I również uważam, że sceny seksu są zupełnie niepotrzebne i wciśnięte na siłę. Tę z Clary i Jace'em w klubie uważam wręcz za obrzydliwą...
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze autorka mi podpadła, bo DA to jeden wielki plagiat różnych rzeczy. Smutne, ale prawdziwe.
Pozdrawiam
http://papierowa-dolina.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMi też bardziej przypadły do gustu Diabelskie Maszyny. A te sceny seksu... Faktycznie, obrzydliwe. Rilla, z tego co zauważyłam, wiele autorów popełnia plagiaty. Teraz ciężko napisać książkę, która nie byłaby zlepkiem innych powieści. Gdybyś zobaczyła, co wiele blogerów robi, to byś się przeraziła.
UsuńTroszkę się nie zgodzę z Twoją opinią. DA to jedna z moich ulubionych serii i jak dla mnie była idealna. To dzięki pani Cassandrze wciągnęłam się w świat czytania i zakochałam się w głównych bohaterach.
OdpowiedzUsuńAle wiadomo, różne są opinie:)
Pozdrawiam,
mietowacytadela.blogspot.com
Millan, słońce, bardzo ładna recenzja, bardzo ładny blog, szkoda tylko, ze pierwszy post taki niestmpatyczny. Napisałaś na początku, że jesteś fanką i... Nic. Nie pokazała wszystkich pozytywnych aspektów tej książki. Przyznaję, krytyka była uzasadniona, też się z nią zgadzam, ale no ;-; Często zapomina się, że czytanie jest po prostu rozrywką i nie każda lektura musi być głęboka i edukująca. Czytamy dla zabawy. Clare szczegółowo rozpracowala wszystkich swoich bohaterów, dała im wielopokoleniową, ciekawą historię, poza tym bardzo fajnie rozpracowała świat przedstawiony. Prosty język. Czym właściwie jest prosty język? Same zdania pojedyńcze? Powtarzalne opisy? Nie. Clare ma ładny styl, a to, że nie pisze starodawną angielszczyzną nie znaczy od razu, że pisze w prosty, nijaki sposób. Szczerze mówiac, zasmuciła mnie trochę twoja opinia, ale kim ja jestem żeby mowić ci, co czytać. Czekam na kolejny post, do napisania!
OdpowiedzUsuńJa też skomentuję, mimo iż napisałaś już inne posty na tym blogu, ale mam nadzieję, że to przeczytasz. No to... Na początek chciałam powiedzieć, że Dary Anioła (jak i Diabelskie Maszyny) to moja druga, zaraz po Harry'm, ulubiona seria. Co do głównej bohaterki opowiadania C.C., to lubię Ją i nic do Niej nie mam. Magnus jest zaj***sty i również nie doczepiam się do niczego. Wszystkie postaci fajnie przedstawiła, ale nie mogę cały czas chwalić tej serii, bo są niektóre rzeczy, które niespecjalnie przypadły Mi do gustu. Historia tej opowieści jest rozwinięta tak, że znalazła się w sześciu tomach, co Mi znowu pasuję. Praktycznie pierwsze części mają z czterysta ileś stron, co Mi odpowiada. Gdyby jeden tom miał więcej stron, to byłoby mniej część. :( No i jeszcze cieszy mnie to, dlatego, że Clare pozostawia Nas w takiej niepewności, a ciekawość jest nie do zniesienia, tak samo, jak ktoś musi czekać na nowy rozdział swojego ulubionego opowiadania Dramione, czy innego Parringu. :) Jedyne do czego mogłabym się przyczepić, to do serialu Shadowhunters, kręconego na podstawie serii Darów. Mówiłam przyjaciółkom, że będę to oglądać, a co do czego, to obejrzałam połowę pierwszego odcinka i dalej nie mogłam. To było dziwne i w ogóle niepodobne do powieść Cassandry... No i zboczyłam z tematu. :/ Tak, więc... Prościej ujmując ~ Nie zgodzę się z Twoją recenzją, ale każdy ma prawo do lubienia czegoś innego, więc nie mam prawa Ci nic zarzucić. I to chyba tyle ;-;
OdpowiedzUsuńMiłego pisania następnych rozdziałów i weny;*
Tessa